Osoby odwiedzające północną część Laosu zazwyczaj zmierzają w stronę Luang Prabang – miasta wpisanego na listę UNESCO (to czy warto odwiedzić to miejsce, przeczytacie tutaj: Zwiedzanie północnego Laosu – Luang Namtha i Luang Prabang). Można do niego dojechać z dwóch stron: albo od północy – od strony Luang Namtha albo z południa – od strony stolicy Vientiane. Istnieje też trzecia możliwość, dopłynięcia łodzią (2 dniowa podróż z Houayxay).

Na północy Tajlandii granicę z Laosem można przekroczyć w Chiang Khong/Houayxay (przez most przyjaźni położony niedaleko obu miejscowości) lub przez drugi most przyjaźni obok miejscowości Nong Khai, w okolicach stolicy Laosu Vientiane. Na obu tych przejściach można uzyskać visa on arrival w cenie 30$ + opłata za przekroczenie mostu po godz. 16 (1$). Należy przy tym uważać na celników, którzy czasem potrafią zażądać 35$ pomimo, że na cenniku jest napisane 30$. Opłatę tę można zapłacić także w tajskich batach (przeliczone po całkiem dobrym kursie, przynajmniej w Chiang Khong, gdzie przekraczaliśmy granicę).

Jak się dostać do przejścia granicznego z Laosem w Chiang Khong/Houayxay?
Najpierw należy dojechać do turystycznego Chiang Rai, gdzie jeździ dużo turystycznych autobusów z wielu miejsc w Tajlandii. Z Chiang Rai do granicy można dojechać autobusem odjeżdżającym co pół godziny z głównego dworca (od 6 rano do 17, trasę obsługują dwie firmy jeżdżące na zmianę), cena: 65 batów:
Autobus wypuszcza chętnych przy drodze na most przyjaźni, gdzie tajscy tuk-tukowcy zawiozą na przejście za 50 batów (3 km), łatwo można jednak pokonać ten odcinek autostopem. Następnie Laotańczycy pobierają opłatę za wizę (30$) i dwa zdjęcia oraz 1$ za przekroczenie mostu po godzinie 16. Kolejna opłata (nie do ominięcia) to 20 batów za przejazd autobusem przez most, który dowozi nas do punktu, gdzie czekają kolejni tuk-tukarze chętni do przewiezienia nas przez 10 km za 100 batów do najbliższej miejscowości Houayxay, w której nie ma totalnie co robić.
Jeśli tylko nie planujemy płynięcia do Luang Prabang łódką (która odpływa z centrum Houayxay, podróż trwa dwa dni z przymusowym noclegiem po drodze na lądzie, lepiej wysiąść po drodze na stacji autobusowej (należy powiedzieć to wcześniej kierowcy) i stąd kupić bilet na autobus do Luang Namtha albo do Luang Prabang.

Dzięki temu zaoszczędzimy na niepotrzebnym hostelu w Houayxay (tańsze noclegi są w samym centrum, cena za dwójkę 60 000 kipów, 30 zł), a także na cenie biletu autobusowego. Cena za autobus przez pośrednika w centrum miasta 90 000 kipów do Luang Namtha, na dworcu 60 000 kipów. Do Luang Prabang cena z dworca: 120 000/130 000 kipów, łódką z centrum: 240 000 kipów + przymusowy nocleg po drodze. (Przelicznik na luty 2016: 10 tys. kipów = 5 zł)

Hej kochani! 🙂 Jak tam po wyprawie? My już też niestety wróciliśmy i póki co marzniemy (a przynajmniej ja marznę) w Szkocji. Mam nadzieję, że reszta wyprawy poszła gładko i fajnie. U nas już też na szczęście bez kolejnych zatruć :D.
Pozdrawiam,
Angelika
ps Poznaliśmy się na Don Det, a potem spotkaliśmy się na dworcu autobusowym w Ubon.
Ależ my Was doskonale pamiętamy! 🙂
I nawet na Waszego bloga zdążyliśmy zajrzeć i poczytać o namiotowaniu przyautostradowym:)
Wróciliśmy w ubiegły czwartek i cały czas jeszcze zmagamy się z przestawieniem czasu o 6 godzin. Na szczęście w tę stronę jest dużo łatwiej, niż lecąc do Azji.
Przez najbliższy czas będziemy pewnie zajęci nadrabianiem zaległości w Polsce, a potem … chyba pora rozejrzeć się za pracodawcą i jakimś miejscem na planecie:) Reszta podróży też minęła nam już spokojnie. Jedyne co to marcowe upały w Bangkoku stawały się powoli nieznośne, szczególnie w namiocie nad ranem. Grudzień-luty to chyba najlepszy czas na Azję, marzec robi się za ciepły:)
To co, do zobaczenia? tylko gdzie:)?